Myślę, że obudzona w nocy o północy potrafiłabym wymienić wszystkie swoje wady. Mimo to staram nie skupiać się na tym. I to właśnie dzięki temu jestem szczęśliwsza. Zamiast porównywać się z każdą mijającą mnie na ulicy dziewczyną, patrzę w witrynę sklepu i uśmiecham się do odbicia. Tak, tak, to tania psychologiczna gadka - stój przed lustrem i mów, co ci się w sobie podoba... Ale to działa! Kiedy zaczęłam mieć gdzieś, czy mnie za dużo tu czy tam, czy skóra powinna być gładsza a włosy gęstsze, zrozumiałam, że nikt oprócz mnie na to nie zwraca uwagi. A ja, znęcając się nad sobą, tracę dużo energii i chęci do życia.
Jaki z tego morał? Pieprzyć kompleksy! Do czego nam one?? Najlepsze jest to, że część z nich dostrzegamy (albo nawet kreujemy) tylko my same!
uwielbiam twoje posty :) i śliczna jesteś :*
OdpowiedzUsuńDokładnie! precz z kompleksami ! ;)
OdpowiedzUsuńOoo tak, dobrze mówisz! Ja jestem na etapie 'wmawiania sobie', że jest ok :D Ale powoli zaczyna faktycznie byc lepiej :)
OdpowiedzUsuńJa lektury tylko ogarnęłam ze vademecum, jak czegoś nie czytałam, trudno. Na szczęście tych nieprzeczytanych mam niedużo, a miałam taką nauczycielke polskiego, że z każdej lektury mam w zeszycie po 3-4 strony notatki, także będzie dobrze :)
Bardzo mądrze mówisz :) Ja kilka lat temu byłam strasznie zakompleksiona. Teraz przeszkadza mi w sobie tylko kilka rzeczy, resztę nauczyłam się kamuflować odpowiednio doborem ubrań :)
OdpowiedzUsuńkiedy nowe posty ?:(
OdpowiedzUsuń