Myślę, że obudzona w nocy o północy potrafiłabym wymienić wszystkie swoje wady. Mimo to staram nie skupiać się na tym. I to właśnie dzięki temu jestem szczęśliwsza. Zamiast porównywać się z każdą mijającą mnie na ulicy dziewczyną, patrzę w witrynę sklepu i uśmiecham się do odbicia. Tak, tak, to tania psychologiczna gadka - stój przed lustrem i mów, co ci się w sobie podoba... Ale to działa! Kiedy zaczęłam mieć gdzieś, czy mnie za dużo tu czy tam, czy skóra powinna być gładsza a włosy gęstsze, zrozumiałam, że nikt oprócz mnie na to nie zwraca uwagi. A ja, znęcając się nad sobą, tracę dużo energii i chęci do życia.
Jaki z tego morał? Pieprzyć kompleksy! Do czego nam one?? Najlepsze jest to, że część z nich dostrzegamy (albo nawet kreujemy) tylko my same!